To był kres świata, choć do wielkomiejskiego Nowego Światu było tyle samo kilometrów, co dzisiaj...
Powstały przed 120 laty Cmentarz Bródnowski znajduje się dziś w środku Miasta. To oczywiście względnie prawdziwe twierdzenie odnosi się do współczesnej prawobrzeżnej Warszawy, czyli dawnej Pragi. Ta część sto-licy rozrosła się wzdłuż szlaków komunikacyjnych daleko na południe i na wschód, a potrzeby spowodowały po raz kolejny odsunięcie głównego warszawskiego cmentarza komunalnego poza granice zabudowy.
Cmentarz Bródnowski pozostaje w środku miasta tylko dla mieszkających w obrębie dawnej Pragi, Targówka, Bródna i Zacisza. Historia po stu latach zatoczyła koło, cmentarz nadal stołeczny, już pamiątkowy, wraca do mieszkańców okolicy jako część ich oczywistego środowiska.
Cmentarz powstawał w czasach, gdy jeszcze w pamięci ludzkiej żyła dramatyczna przeszłość Pragi, a kształt codzienności wyznaczała „nasza", ale przecież obca władza. W prowincjonalnym mieście imperium carów postanowiono nowy cmentarz ulokować gdzieś dalej od ludzi, a więc właśnie pomiędzy polami folwarków na przedpolu jeszcze bardziej prowincjonalnej Pragi. Z Warszawy jechało się tu przez most Kierbedzia, powoli — choć nie bez emocji — na Dworzec Wschodni, albo właśnie na Cmentarz. Tak było przez pierwsze pięćdziesiąt lat. Konną kolejkę zastąpiły tramwaje, a dopiero dużo później linia średnicowa. W miejsce przedwojennej dorożki mostem Kierbedzia wiozą nas mostem Śląsko-Dąbrowskim lub Gdańskim taksówki. Zamiast spowitych kirem karawanów w ostatnią drogę zabierają nas ciemne limuzyny. Między tymi dwiema epokami mieści się cała historia — naszego Cmentarza i nas samych, mieszkańców Miasta.
Miasto zaś rosło wkoło cmentarza, ale tak naprawdę wypełniło wiejsko-podmiejską przestrzeń dopiero w drugiej połowie XX w. Wystarczy spojrzeć na plan miasta z 1939 roku. Klin cmentarnego muru dosłownie wbija się między wsie Bródno i Nowe Bródno. Bródno między terenami kolejowymi, ulicą Bazyliańską a Cmentarzem było ubogim przedmieściem. Zła sława Targówka może budzić nostalgię, ale przecież była to dzielnica biedy. Tu miasto kończyło się linią prowadzącą od ulicy św. Wincentego do dzisiejszej Trockiej i Radzymińskiej. Cmentarz obsługiwały linie nr 6 i 12, na Pelcowiznę docierał tramwaj nr 21. To był kres świata, choć do wielkomiejskiego Nowego Światu było tyle samo kilometrów, co dzisiaj. Cmentarz był na końcu drogi życia, logicznie i symbolicznie. Nie przyjeżdżało się tu bez potrzeby. Dzisiejsze Nowe Bródno i Targówek niewiele zachowały z dawnej przedmiejskiej kultury. Czynnikiem wiążącym nas z przeszłością pozostał cmentarz. Cmentarz Bródnowski, czyli Praski służy Warszawie od stu dwudziestu lat, ale czynnikiem struktury miejskiej stał się dla Pragi. Dlatego mówię o nim nasz Cmentarz.
Rola cmentarza w życiu miasta nie zawsze jest od razu widoczna. Od dawna już w naszej cywilizacji miejsca pochówku są odsunięte na margines. Dopiero gdy cmentarze wypełnią się grobami, gdy nabiorą nowego sensu, miasto zaczyna je otaczać i włączać do swej struktury. Mówimy uroczyście nekropolia — miasto umarłych. Ale „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych". Mur cmentarny nie dzieli umarłych od żywych, cmentarz należy do nas, do żywych. To stało się z Cmentarzem Powązkowskim — aczkolwiek linia kolejowa nadal odcina go od miasta od zachodu i południa. Tak było i z Cmentarzem Bródnowskim, wciśniętym między pola a tereny kolejowe. Do niedawna istniało tylko jedno przejście, którym do ul. św. Wincentego dotrzeć można było od centrum Pragi i od Warszawy. Teraz most Grota otworzył dojazd od północy, a upowszechnienie samochodu uczyniło Cmentarz dostępnym od wschodu. Tramwaje w drodze na północ okrążają go ulicami Odrowąża i Budowlaną, ale to tylko przystanki po drodze do naszych siedzib. Ulica św. Wincentego jest prawie zawsze zapchana autobusami i samochodami, które wiozą nas do domów lub centrów handlowych. Resztki pól byłego PGR-u i ogródki działkowe symbolizują przeszłość i są ostatnią rezerwą pozwalającą myśleć o ucywilizowaniu otoczenia Cmentarza. Najwyższy czas, by to zostało zrozumiane przez władze miasta.
Cmentarz Bródnowski od początku spełniał na prawym brzegu Wisły istotną rolę miastotwórczą. Dziś otwiera się przed nim nowa perspektywa.
W naszej cywilizacji grzebanie zmarłych i poczucie wspólnoty z nimi jest czymś bardzo istotnym. Polska forma jej przeżycia jest dość szczególna, nadal niesie w sobie tradycję sarmacką. Cmentarze nasze zdają mi się być bardziej polskie niż katolickie, bardziej ludowe niż protestanckie lub prawosławne. Wpływ polski dostrzegam nawet na dawnych kirkutach i mizarach. Na cmentarzach polskich na koncepcję klasyczną nakłada się romantyczny nastrój i patriotyczne odniesienia. Grozi im oczywiście zmora umasowienia i tymczasowości wniesiona w naszą rzeczywistość w drugiej połowie XX wieku.
Cmentarz Bródnowski pozostaje świadectwem innych czasów i archiwum naszej wrażliwości.
Pozornie nic z tego nie miało być udziałem naszego Cmentarza. Zakładano go w czasach, gdy dominacja rosyjska wydawała się ustalona i wiecznotrwała, a uniesienia patriotyczne trwale zepchnięte w prywatność. W świątyniach i na cmentarzach znajdowała schronienie pamięć o przeszłości, ale tu na Bródnie nie miało być na to miejsca. W trzydzieści lat później wybuchła Wielka Wojna, a potem świat i Polska przeżyły wszelkie możliwe przewroty. Ludzi trzeba było chować jak zawsze, a bliskim chciano dawać świadectwo pamięci. Cmentarz rozrastał się szybciej niż miasto i stopniowo zmieniała się jego wewnętrzna struktura. W miarę wzrastania stawał się ważnym elementem miasta, składnikiem jego zbiorowej pamięci.
Dopiero jednak po II wojnie światowej nasz Cmentarz nabrał znaczenia naprawdę wielkomiejskiego. Zapewne, Powązki pozostały żałobnym salonem stolicy. Tam się bywa w ważnych chwilach, tam się trzeba pokazać i tam zapewne lekcja historii jest najbardziej bezpośrednia. Naszym celem jest wskazanie, że Cmentarz Bródnowski nie tylko zintegrował dziś ćwierćmilionową dzielnicę, ale zdołał nabrać własnego wyrazu i sensu w skali całej Warszawy.
Po stu dwudziestu latach okrył się patyną grobowców i wspaniałością drzew, ale przede wszystkim stał się częścią naszej pamięci.
Wysoki mur nie dzieli. Wchodzimy na cmentarz przez osiem bram, z wszystkich stron świata, i znajdujemy się zaraz w otoczeniu najbliższych. Dla wielu jest to tylko miejsce odwiedzin w Dzień Zaduszny, inni bywają tu prawie stale. Obok odwiedzających zmarłych spotykamy zażywających rekreacji. Przed główną bramą rozwinęły się zakłady pogrzebowe, kamieniarskie i wielki handel kwiatami, służący nie tylko potrzebom cmentarnym. Dla większości mieszkańców jest to, jak sądzę, po prostu część naszego miasta. Tu, bowiem spotykamy się nie tylko ze zmarłymi. To na prawym brzegu może najbardziej ożywione miejsce spotkań żywych. W naszym praskim mieście, pozbawionym centralnego placu i o chaotycznie rozrzuconych węzłach komunikacyjnych Cmentarz spełniać może rolę Agory. Dzisiaj wprawdzie zdaje się tracić swą funkcję na rzecz wyrosłych w pobliżu centrów handlowych, ale to kwestia przejściowa. Wszyscy przecież spotkamy się na tym miejscu wiecznego spoczynku.
Cmentarz Bródnowski spełnia istotną rolę w dziejach Pragi, ale od dawna jest już też nekropolią warszawską. Jakby niepostrzeżenie dla nas samych stolica zbliżyła się do Cmentarza, zaczęła mu udzielać więcej uwagi. Przekonanie o plebejskim charakterze Cmentarza już dawno należało odłożyć do lamusa. Nie zmienia to jednak istotnego faktu, że nasz Cmentarz nadal zachowuje charakter bardzo warszawski, z tym akcentem ludowo-podmiejskim. Tradycja ta miała się zatrzeć wśród bloków socjalistycznych osiedli, ale wydaje mi się, że przetrwała te trudne czasy. Dziś nie jest to miejsce masowych pochówków, bo granice zakrojone przed stu laty okazało się zbyt szczupłe. Ale zobaczmy, te groby nie ustępują miejsca, chcą trwać z nami, a my ich potrzebujemy. Chcemy pokazać, jak wiele treści znajdujemy wśród grobów, jak bardzo potrzebujemy zatrzymanej w nich pamięci.
Prezentowane wydawnictwo nie zostało pomyślane jako pamiątkowy album i nie usiłuje być monografią naukową. Spełnia obie role w takim zakresie, jaki się nam wydawał konieczny. Szło bowiem nie tylko o zaznaczenie kolejnej rocznicy. Byliśmy zdania, że potrzebny jest nam nowego typu przewodnik po naszej pamięci. Współczesność zdaje się coraz mniej uwagi zwracać na przeszłość zapamiętaną, jakby w przekonaniu o własnej doskonałości.
Cmentarz jest nam potrzebny nie tylko jako memento mori, ale też jako swego rodzaju matryca, z której będziemy odtwarzać naszą przeszłość.
Wyraźniej niż kiedyś potrzebne są nam „mówiące miejsca", przestrzenie organizujące naszą nadwyrężoną pamięć. W tej roli nie wystarczą nekropolie traktowane jako zabytki. Potrzebujemy także pamięci bliższej własnemu doświadczeniu, pamięci naszych zmarłych wpisanych w rzeczywistość historii. Tego doświadczenia udziela nam Cmentarz Bródnowski i temu ma służyć prezentowane dzieło.
Jest to zatem po trosze przewodnik, po trosze inwentarz Cmentarza, ale chciałbym podkreślić jego rolę jako swego rodzaju pamiętnika. Praca Zespołu spisującego z natury cmentarne nagrobki ujawniła wyraziste preferencje kilku pokoleń chowających zmarłych po II wojnie światowej. Walka zbrojna, a przede wszystkim uczestnictwo w Powstaniu Warszawskim, to zasadniczy tytuł do chluby eksponowany w nagrobnych inskrypcjach. Wybieraliśmy do publikacji najciekawsze napisy, jest więc możliwe, że w jakimś stopniu działała także świadomość uczestniczących w badaniu. Wydaje mi się jednak, że proporcje oddają prawdziwe nastroje mieszkańców Miasta. Gdyby ktoś wątpił w znaczenie czynu patriotycznego, groby bródnowskie nie pozwolą zapomnieć.
Cmentarz upamiętnia także tych, którym w rezultacie gwałtownych splotów dziejowych nie mogliśmy sprawić godnego pochówku. To dawna polska tradycja, której dawał wyraz poeta: „Ty będziesz widział moje białe kości, w straż nie oddane kolumnowym czołom, bom jest jako człowiek co zazdrości, mogił popiołom...". W tych przejmujących strofach jakże często znajdowali wyraz swych uczuć ci, jakże liczni, nieznający miejsca prochów najbliższych. Wierni tej myśli kładliśmy tablice nagrobne ofiarom przemocy na nieludzkiej ziemi, zgładzonym w kazetach i katowniach, wszystkim wymordowanym przez antypolskie i antyludzkie systemy. Obecność grobów symbolicznych to istotny element naszej pamięci. To jednocześnie przyczynek do edukacji, której częścią może się stać ta publikacja.
J. K.